"Unia musi być silna siłą państw suwerennych." Przeczytaj wywiad z wicemarszałkiem Senatu Stanisławem Karczewskim.

591Panie marszałku, znajdujemy się w Senacie. To o tej izbie marszałek senior Kazimierz Kutz powiedział , że "stała się zabawką mechaniczną nakręcaną przez PO".

Te słowa podważają ważną rolę Senatu. Senat jest izbą z długą tradycją i wpisał się już w historię Polski. Pamiętam, jak śp. prezydent profesor Lech Kaczyński podkreślał sześć lat temu w czasie inauguracji kolejnej kadencji Parlamentu, że izba senacka pełni bardzo ważną rolę, że jest fundamentem demokracji w Polsce. W latach 2005-2007 PO postulowała zlikwidowanie Senatu, teraz zmieniła zdanie, bo dostrzegła, że w Senacie można wiele zdziałać.

 

Choć ta wypowiedź mnie i wielu senatorów wzburzyła, to jednak w części się zgadzam z wypowiedzią marszałka seniora. Senatorowie PO znajdują się w tak dużej większości, że może rzeczywiście nie będą mogli skupić się na refleksji.

 

Istnienie Senatu jako drugiej izby polskiego Parlamentu jest często przedmiotem sporu polityków i publicystów. Czy tak naprawdę powinien on istnieć?

 

Może gdybym dopiero teraz zaczął pracę w Senacie, to zastanowiłbym się nad odpowiedzią. Jednak będąc senatorem już trzecią kadencję, mogę śmiało powiedzieć, że znajdują się tutaj ludzie odpowiedzialni, którzy chcą pracować dla państwa, i którzy cieszą się ogromnym poparciem wyborców.

 

Czyli będzie czy nie będzie „zabawką" Platformy?

 

Senat nie będzie „zabawką", bo tutaj zasiadają ludzie ambitni, którzy chcą się spierać o sprawy istotne dla Polski, dyskutować nad nimi. W Senacie zmieniliśmy wiele istotnych zapisów projektów ustaw.

 

A co można zmienić?

 

Uważam, że wybory do Sejmu i Senatu powinny zostać rozdzielone. Moim zdaniem w połowie kadencji Sejmu należałoby przeprowadzać wybory do Senatu. Wtedy można byłoby liczyć na pewną zmianę w układzie sił politycznych, co sprzyjałoby merytorycznej dyskusji i refleksji.

 

„Kryzys tuczy się na zagrożeniu rozpadem Wspólnoty. Trzeba szybkich decyzji, by ratować euro, i uczciwej dyskusji o nowym ustroju Europy"- mówił premier Donald Tusk w Strasburgu podsumowując półroczną prezydencję Polski w Radzie Europejskiej. Jest pan dumny z tego wystąpienia polskiego premiera?

 

To bardzo źle, że premier i cały rząd nie wzmacniają pozycji naszego kraju w Europie. Platforma, która teraz jest popierana przez Ruch Palikota i SLD, uważa, że Polska będzie silniejsza w jeszcze bardziej zjednoczonej Europie. Moja formacja jest zdania, że jeśli na arenie europejskiej nie zadbamy o pozycję naszej ojczyzny, to będzie się ona znacznie osłabiać. Musimy konkurować z innymi gospodarkami. Oddając nawet niewielką część naszej suwerenności, doprowadzimy do spadku znaczenia Polski. Niepodległość nie jest dana raz na zawsze. W filozofii panów Tuska i Sikorskiego takiego zaangażowania na rzecz jej umacniania i pielęgnowania nie widać. PiS nie jest przeciwne UE, jak próbuje się nas przedstawiać, ale Unia musi być silna siłą państw suwerennych. Zresztą historia nauczyła nas, że gdy pozwalamy obcym państwom decydować o Polsce, kończy się to bardzo źle dla naszego kraju.

 

Skoro jesteśmy przy historii, to warto zwrócić uwagę na wystąpienie Leszka Millera, który w czasie sejmowej debaty nad kształtem UE mówił, że w 1939 Polska była w pełni suwerenna, i wszyscy wiedzą, jaką cenę za tą suwerenność zapłaciła. Teza, którą postawił, w uproszczeniu brzmi: należy się zrzec części suwerenności, aby zachować suwerenność.

 

Całkowicie nie zgadzam się z tym, co mówi szef SLD. Mieliśmy już taką sytuację w naszej historii, że oddanie skrawka niepodległości, doprowadziło do jej całkowitej utraty na 123 lata. W 1939 znajdowaliśmy się między dwoma systemami totalitarnymi, a nasi sojusznicy nie pomogli nam. Wtedy ta bliska współpraca na miarę takiej „małej Unii Europejskiej" zawiodła. Jako duży europejski kraj, o którym premier Tusk mówił, że jest zieloną wyspą, nie możemy finansować innych państw i pomagać im w spłacaniu długów, które sami zaciągnęli.

 

Ale my też kiedyś będziemy najprawdopodobniej w strefie euro. Siła tej walutowej wspólnoty już teraz powinna leżeć nam na sercu.

 

Nie zgadzam się z tym. Uważam, że obecność w strefie euro nie jest dla Polski dobrym rozwiązaniem. Kraje, które wprowadzały euro, przeżywały szok ekonomiczny. Często rozmawiam z moimi przyjaciółmi, którzy mieszkają w Niemczech. Wypowiadają się na ten temat bardzo krytycznie i mówią o wzburzonych nastrojach społeczeństwa związanych ze skutkiem wprowadzenia nowej waluty.

 

Zdziwiło pana przystąpienie marszałka Ludwika Dorna do klubu „Solidarna Polska"?

 

Tak. Startował z listy PiS-u i w pewnym sensie zawarł z naszą partią „kontrakt". Nie znam jego szczegółów, ale skoro daliśmy mu miejsce na liście, to jakaś lojalność zobowiązuje. Bardzo cenię pana marszałka, jest on sprawnym politykiem. Na pewno będzie wzmocnieniem dla nowego, choć rodzącego się w bólach klubu.

 

No właśnie, jak pan widzi przyszłość klubu Zbigniewa Ziobry?

 

Myślę, że warto zauważyć, iż wszystkie nowe formacje zakładane przez posłów, którzy odchodzili z PiS-u, zawsze na początku cieszyły się w miarę dużym poparciem i zainteresowaniem wyborców. Później ono bardzo gwałtowanie spadało. Tak było i w przypadku partii Marka Jurka, i Joanny Kluzik-Rostkowskiej.

 

Miejsce dla polskiej prawicy tylko w PiS-ie i przy nim?

 

PiS bardzo skutecznie zgromadziło przy sobie polską prawicę. Wszystkie inne próby stworzenia nowych formacji prawicowych są w rzeczywistości niczym innym, jak wystąpieniem przeciw prawicy i niszczeniem jej. Na dodatek ci, którzy odeszli ostatnio z PiS-u, nazwali swój klub „Solidarną Polską". Nawiązali nie tyle do hasła, z którym szliśmy do wyborów parlamentarnych i prezydenckich w 2005 roku, co do skupienia wokół siebie polityków, którzy kiedyś byli w PiS-ie, a teraz są poza nim

 

Paweł Kowal, szef PJN, krytykuje tę część polskiej prawicy, która proponuje Trybunał Stanu dla Radosław Sikorskiego zamiast debaty nad jego wystąpieniem w Berlinie, marginalizuje się.

 

To raczej pan Kowal się marginalizuje jako polityk.

 

Dlaczego? Przecież jest europosłem.

 

Tak, ale jeśli będzie ponownie startował z list swojej partii do Parlamentu Europejskiego, to jego szanse na zwycięstwo są nikłe.

 

Czy Marsz Niepodległości i Solidarności zorganizowany przez PiS 13 grudnia był potrzebny?

 

Dzięki uczestnictwu w marszu, pozytywnie się zbudowałem. To niesamowite, jaka siła patriotyzmu biła od jego uczestników. Składaliśmy kwiaty pod pomnikami zasłużonych polityków, uczciliśmy ofiary stanu wojennego, ale także wyraziliśmy swój sprzeciw wobec wystąpienia ministra Sikorskiego w Berlinie.

 

Jest pan silnym reprezentantem regionu radomskiego w Senacie. Z punktu widzenia naszych interesów to bardzo ważne. Tym bardziej, że marszałek Sejmu Ewa Kopacz, również jest naszą przedstawicielką w Sejmie. Będziecie państwo stanowili zgrany tandem, który będzie działać na rzecz naszych interesów ponad podziałami?

 

Z panią Ewą Kopacz znamy się już dokładnie dwadzieścia lat, z czasów kiedy nie byliśmy jeszcze zaangażowani politycznie. Zrobiliśmy wtedy wiele dobrego dla szpitala w Nowym Mieście nad Pilicą. Także gdyby teraz ponownie doszło do takie współpracy, ponad podziałami, byłoby to takim spięciem w klamrę naszej działalności politycznej. Obawiam się tylko, że pani minister nie z braku chęci, a czasu, nie będzie mogła do końca zając się wieloma sprawami. Sam jako wicemarszałek Senatu widzę, jak bardzo zajmują sprawy ważne dla państwa. Marszałek Pani Ewa Kopacz jest teraz drugą osobą w państwie i ma tych spraw o wiele więcej, często wyjeżdża za granicę i siłą rzeczy będzie oderwana od wielu kwestii. Mam jednak nadzieję, że pomimo tak licznych naszych obowiązków, razem uda się zrobić wiele dobrego dla naszego regionu.

 

-rozmawiał Przemysław Maksym

 

www.wiadomosci24.pl