Największe bolączki naszego systemu opieki zdrowotnej

Na uniwersytetach medycznych rozpoczął się kolejny rok akademicki. Dzisiejsze uczelnie nie przypominają tych sprzed lat. Akademie medyczne kształciły kiedyś lekarzy, stomatologów i farmaceutów. Współczesne uniwersytety rozszerzyły zakres kierunków o pielęgniarstwo, radioterapię, fizjoterapię, zdrowie publiczne, kosmetologię i wiele innych. Miło popatrzeć na teren Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, który stał się jednym z największych placów budowy stolicy. Zlikwidowano i wyburzono budynek Studium Wojskowego, wybudowano i otwarto nowoczesną bibliotekę, a wiele innych potrzebnych obiektów jest w trakcie budowy.

Podczas uroczystości inauguracyjnych, na wszystkich uczelniach wyższych mówi się o ich przyszłości, rozwoju, ale i potrzebach. Władze gotowe są przyjmować większą liczbę studentów. Niestety wprowadzono bardzo złe rozwiązanie i zlikwidowano lekarski staż podyplomowy. W ten sposób przeniesiono na uczelnie ciężar i odpowiedzialność w zakresie nauczania praktycznego lekarzy. W efekcie da to jedynie w pierwszym roku większą liczbę wykształconych lekarzy, ale w kolejnych latach będzie ona zdecydowanie mniejsza.

Z wielu dyskusji, także podczas wystąpień w trakcie zjazdów naukowych, wyłaniają się dwa główne problemy, będące największą bolączką naszego systemu opieki zdrowotnej. Pierwszy z nich to zbyt mało pieniędzy, zbyt niskie finansowanie ze środków publicznych służby zdrowia. Wynosi ono zaledwie 4,6% - 4,8 % PKB i znacznie odbiega od średniej europejskiej. Minimum, do którego musimy jak najszybciej dojść, to poziom 6%. Skutki niedofinansowania są wyraźnie widoczne. Tak na przykład w Polsce mamy tylko jednego robota chirurgicznego, podczas gdy Czesi i Rumuni mają odpowiedni 5 i 7.

Drugim najczęściej podnoszonym problemem jest luka pokoleniowa, która występuje w wielu specjalnościach lekarskich i dotyczy m.in. chirurgii ogólnej. Chciałem powiedzieć o tym nabrzmiewającym od lat problemie podczas inauguracji 66. Kongresu Towarzystwa Chirurgów Polskich w Warszawie. I choć deficyt chirurgów nie jest tak bardzo odczuwalny w szpitalach klinicznych, instytutach czy szpitalach w dużych miastach, to te małe, powiatowe coraz częściej borykają się z brakiem lekarzy chirurgów.

Za kilka lat, w związku z postępującym dramatycznie starzeniem się społeczeństwa, zapotrzebowanie na procedury chirurgiczne będzie wzrastało. Państwo powinno zainteresować się tym problemem, energicznie reagować i wzmacniać deficytowe specjalizacje. Swoją drogą dziwię się młody lekarzom, e tak niewielu decyduje się na specjalizacje z chirurgii ogólnej. Nie wszyscy mogą i nie wszyscy powinni zostać kardiologami, kardiochirurgami czy urologami. Bo te specjalizacje cieszą się zdecydowanie największym powodzeniem. Należy zachęcać młodych lekarzy do wyboru tych mniej popularnych.

Zamierzam zorganizować w Senacie konferencje poświęcone problemom kształcenia kadr lekarskich w Polsce, a także sprawom innowacyjnych technologii w medycynie. To problemy, których rozwiązanie jest konieczne, aby Polska opieka zdrowotna nie zwiększała dystansu do światowej czołówki.

Stanisław Karczewski

wicemarszałek Senatu RP