Wywiad z wicemarszałkiem Senatu RP Stanisławem Karczewskim - cz. 1.

Niedługo minie rok od wyborów, a także rok sprawowania funkcji wicemarszałka Senatu RP. Czy z pozycji polityka marszałka jest łatwiej niż z pozycji polityka senatora?


S.K. Czas faktycznie płynie niezwykle szybko. Nie zdawałem sobie sprawy, że minął już prawie rok od wyborów, również od czasu kiedy zostałem wybrany na funkcję wicemarszałka Senatu. Wiąże się to niewątpliwie z dużą ilością nowych, wcześniej nie znanych obowiązków. Dużo czasu spędzam w Warszawie i w związku z tym mam mniejszy kontakt z wyborcami. Również zdecydowanie mniej pracuję w szpitalu. Niezwykle istotnie było dla mnie to, że w  dalszym ciągu mogę wykonywać swój zawód i leczyć pacjentów. Okazało się, że jest to możliwe i choć w dużo mniejszym zakresie mam kontakt z medycyną i z chorymi, w dalszym ciągu mogę im służyć. Jeśli tylko czas mi na to pozwala, jestem przy łóżku chorego bądź w sali operacyjnej.

 

Na pewno sprawując funkcję wicemarszałka dysponuje mniejszą ilością wolnego czasu. Jednak bardzo często spotykam się z wyborcami, organizuję dużo spotykań w terenie, zapraszany jestem również na wiele uroczystości i spotkań poza okręgiem radomskim. Wszystkie te kontakty z mieszkańcami naszego kraju sprawiają mi wielką satysfakcję. Dużo słucham, poznaję problemy różnych środowisk.

 

Pracuję również nad programem Prawa i Sprawiedliwości w zakresie rozwiązań problemów ochrony zdrowia. Spotykam się z ekspertami, profesorami, pracownikami medycznymi, związkowcami, politykami i rozmawiamy o tym, jak docelowo ma wyglądać  system opieki zdrowotnej. Już niebawem przedstawimy gotowy program wraz z projektami ustaw. Mam przyjemność koordynować pracami tego zespołu i muszę Państwu powiedzieć, że wnioski nie są zbyt optymistyczne. Rząd PO i PSL wyrządził dużo krzywdy systemowi i uporządkowanie tego chaosu wymaga pracy i czasu.

 

Wracając do Pani pytania muszę powiedzieć, że w związku z moimi obowiązkami zdecydowanie najbardziej traci moja rodzina. Spotkania z córkami i  wnukami są teraz rzadsze, nie mniej jednak zawsze bardzo intensywne i serdeczne. Rodzina dodaje mi pozytywnej energii, jest dla mnie takim bodźcem do działania. Chcę, żeby moi wnukowie wychowywali się w Polsce, która daje szanse młodym ludziom, Polsce,  z której będą mogli być dumni.