Zawsze podkreślam fundamentalne znaczenie Senatu w procesie budowania polskiej demokracji.

Stanisław Karczewski, 56 lat, wybrany senatorem w okręgu numer 49, obejmującym powiaty: białobrzeski, grójecki, kozienicki i przysuski. W wyborach 9 października uzyskał 37 384 głosów.

Zasiada w Senacie RP trzecią kadencję. Pełnił funkcję zastępcy przewodniczącego Komisji Zdrowia, był członkiem Komisji Samorządu Terytorialnego i Administracji Państwowej, Komisji Spraw Emigracji i Łączności z Polakami za Granicą oraz Komisji Budżetu i Finansów Publicznych.

 

Jest lekarzem chirurgiem z 30letnim doświadczeniem. Pracuje w szpitalu w Nowym Mieście nad Pilicą, gdzie zaczynał jako stażysta, pełnił również funkcję dyrektora, a następnie Ordynatora Oddziału Chirurgicznego. Jest członkiem wielu towarzystw lekarskich.

 

Stanisław Karczewski od 2003 roku należy do Prawa i Sprawiedliwości. Od stycznia 2010 r. jest członkiem Komitetu Politycznego PiS. W poprzedniej kadencji przez długi czas pełnił funkcję przewodniczącego części senackiej Klubu Prawo i Sprawiedliwość.

 

Żonaty - małżonka Eliza jest lekarzem pediatrą. Córka Marta ukończyła farmację i razem z mężem Łukaszem wychowują synów Jana i Antoniego. Młodsza córka Anna jest psychologiem i z mężem Michałem wychowują trzech synów Macieja, Mariana i Piotra.

 

9 listopada Stanisław Karczewski został wybrany wicemarszałkiem Senatu RP. Senator Grzegorz Czelej uzasadniając tę decyzję partii mówił: „Stanisław Karczewski jest bardzo dobrym kandydatem na stanowisko Marszałka Senatu RP.(...)stanowczy i zawsze reprezentujący prawdę, staje w obronie słabszych i potrzebujących. Cechuje go silne poczucie odpowiedzialności państwowej. Postawa i cechy charakteru senatora Stanisław Karczewskiego są gwarancją , że będzie bardzo dobrym Marszałkiem Senatu Rzeczypospolitej Polskiej, pełniącym tę funkcję z najwyższą godnością."


Na samym początku pragnę serdecznie pogratulować wyboru na stanowisko Wicemarszałka Senatu. Spodziewał się Pan, że zasiądzie w Prezydium Senatu RP?

 

S.K. Dziękuję za gratulacje. Muszę przyznać, że nie rozważałem możliwych scenariuszy powyborczych. Ciężko pracowałem i angażowałam się w kampanię. Później miałem wiele obowiązków związanych z pełnioną przeze mnie funkcją szefa senackiej części Klubu PiS. Kiedy dowiedziałem się od prezesa Jarosława Kaczyńskiego o rekomendacji na stanowisko wicemarszałka Senatu z ramienia mojej partii, byłem zaskoczony, ale nie ukrywam, że było to miłe zaskoczenie.

 

Głosowanie w Senacie nad Pana kandydaturą na stanowisko wicemarszałka przebiegło niezwykle sprawnie. Zdecydowana większość senatorów z PO również zagłosowała „za", padały słowa uznania pod Pana adresem. Kiedy porównamy tę sytuację z wyborem marszałków sejmu widać, że to dość wyjątkowa sytuacja.

 

S.K. Nie bez powodu mówi się o Senacie jako o wyższej izbie parlamentu, izbie zadumy i refleksji. Spieramy się, bronimy swoich racji, ale nie tak spektakularnie i medialnie jak w Sejmie. Staramy się rozmawiać merytorycznie, na argumenty, bez niepotrzebnych emocji.

 

Zawsze podkreślałem fundamentalne znaczenie Senatu w procesie budowania polskiej demokracji. Cieszę się, że tradycja i pewne zwyczaje parlamentarne są podtrzymywane w Senacie, że respektowane jest prawo opozycji do zgłaszania swoich kandydatów na różne funkcje. Tak powinno być, chociaż w ostatnich dwóch kadencjach były poważne kłopoty z wyborem wicemarszałka. W 2005 roku nie wybraliśmy na to stanowisko Stefana Niesiołowskiego, a w poprzedniej kadencji Pana Zbigniewa Romaszewskiego. Ten, niezwykle zasłużony w walce o niepodległość i respektowanie praw człowieka w Polsce, był wybierany przez Senat z dużymi oporami. Trwało to kilka miesięcy.

 

Mówi się, że cieszy się Pan sympatią wśród koleżanek i kolegów z ław senackich, także wśród senatorów z PO, i stąd tak duże poparcie.

 

S.K.(Uśmiech) Bardzo miło mi to słyszeć. Zawsze staram się koncyliacyjnie i niekonfrontacyjnie rozwiązywać pojawiające się problemy, znajdować kompromisowe rozwiązania, słuchać drugiej strony. Z senatorami z PO wiele nas dzieli, ale były też działania, które przeprowadzaliśmy razem. Współpracujemy ze sobą w komisjach. Trudno byłoby, gdybyśmy nie potrafili się ze sobą porozumiewać. Myślę, że z wieloma z nich, pomimo różnic w poglądach politycznych, faktycznie prywatnie lubimy się.

 

To Pana duży sukces osobisty, ale także sukces dla naszego powiatu, dla Nowego Miasta nad Pilicą. Jak można ten sukces wykorzystać dla regionu?

 

S.K. Dzięki poparciu wyborców mojego regionu zostałem wybrany senatorem RP, potem mogłem otrzymać rekomendację na funkcję wicemarszałka i o tym zawsze będę pamiętał .

 

Działalność polityczna to praca zespołowa. Szczególnie dużo zawdzięczam Panu Posłowi Markowi Suskiemu. Jest on sprawnym, doświadczonym, ale przede wszystkim odpowiedzialnym politykiem, który nie patrzy na swoje interesy osobiste. Stawia na promowanie osób, które jak chociażby Prezydent Radomia Andrzej Kosztowniak, potrafią zwyciężać w wyborach a potem sprawnie wypełniają swoje obowiązki.

 

W swojej działalności politycznej szczególną uwagą poświęcam temu, co mogę zrobić dla swojego miasta, powiatu, regionu. Sprawowanie funkcji senatora, wicemarszałka to także bardzo dużo obowiązków związanych z pracą w Senacie.

 

Żywię głęboką nadzieję, że funkcja wicemarszałka Senatu, którą będę miał zaszczyt sprawować, będzie źródłem wielu nowych możliwości i zrobię wszystko, by wykorzystać je z pożytkiem dla naszych lokalnych spraw. Zamierzam nadal ścisłe współdziałać z władzami samorządowymi. Mam nadzieję, że uda się wznieść ponad podziały partyjne i wspólnie pracować na rzecz regionu, z korzyścią dla nas wszystkich.

 

Wróćmy teraz do kampanii wyborczej. Panie Marszałku, wygrał Pan proces w trybie wyborczym z kandydatem PO, panem Wójcikiem. Później znowu pojawiła się publikacja prasowa tego samego autora na Pana temat. Czy będzie jakiś ciąg dalszy?

 

S.K. Nie wiem jeszcze, zobaczymy. Radziłem się w tej sprawie z prawnikami. Zbierają materiały.

 

Czyli kolejny proces?

 

S.K. Powiem tak, nie widziałem w gazecie „Okolica" przeprosin, ani sprostowania nieprawdziwych informacji na mój temat. Nie wiem, czy wpłynęły już pieniądze na konto Stowarzyszenia Maltretowanych Kobiet i Dzieci „Oaza"? Kilka tygodni temu, tych pieniędzy nie było jeszcze na koncie Stowarzyszenia.

 

Panie Marszałku, jakie ma Pan plany na najbliższe dni i tygodnie? Czy w związku z nową funkcją harmonogram Pana pracy jest napięty?

 

S.K. Obowiązków przybyło, i to dużo. Nie ma więc czasu na odpoczynek . Bardzo absorbujące były sprawy związane z wypełnianiem funkcji przewodniczącego senackiej części Klubu PiS. Teraz zapoznaję się z moimi nowymi obowiązkami. Jest sporo pomysłów dotyczących przedsięwzięć, których jako wicemarszałek Senatu, będę mógł być inicjatorem.

 

Zamierza Pan nadal dyżurować w nowomiejskim szpitalu, a jeśli tak to na jakich zasadach? Pojawiły się informacje, że dyrekcja SPZOZ zamierza Pan zwolnić ? Czy to prawda?

 

S.K. Dyrekcja SP ZOZ jest niezależna i podejmuje samodzielne, autonomiczne decyzje. Wiem jednak, że były pewne naciski na to, bym nie wypełniał już obowiązków ordynatora Oddziału Chirurgicznego. Spekulowano nawet, iż najlepszym rozwiązaniem dla moich adwersarzy politycznych byłoby żebym wyprowadził się z Nowego Miasta i poszukał sobie pracy gdzie indziej. Ale wiem od bardzo, bardzo wielu mieszkańców naszego regionu, również byłych moich pacjentów, że jest oczekiwanie społeczne abym dalej leczył w szpitalu nowomiejskim. Na pewno ich nie zawiodę.

 

Jako wicemarszałek Senatu nie mogę być ordynatorem Oddziału i napisałem już podanie o przysługujący mi w tej sytuacji urlop bezpłatny na okres VIII-ej kadencji Senatu. Zwróciłem się również do dyrekcji z prośbą o umożliwienie mi pracy w Oddziale w ograniczonym zakresie na tzw. wolontariacie oraz w formie umowy o dzieło w zakresie dyżurów i gotowości, na zasadach dotychczasowych. Wiem, że dyrekcja jest życzliwie nastawiona do tych propozycji.

 

Medycyna, zawód lekarza, chirurgia, kontakt z pacjentami, niesienie im pomocy, operacje, leczenie, radości z sukcesów, ale również ciężkie przeżywanie porażek, dyżury w niedzielę i w święta, nieprzespane noce, zmęczenie - to wszystko łączy mnie z ze szpitalem, z Nowym Miastem, z mieszkańcami całego regionu. 1 października tego roku, minęło 30 lat mojej obecności w Nowym Mieście i pracy w szpitalu. Jestem bardzo silnie związany przede wszystkim z ludźmi; z lekarzami, pielęgniarkami, salowymi i innymi pracownikami szpitala. Bliscy są mi mieszkańcy Nowego Miasta i okolic. Bliscy są mi moi pacjenci.

 

Dziękuję za rozmowę.

Alicja