Znowu same ogólniki.

Warto i trzeba przypominać obietnice wyborcze partii rządzącej. Otóż Platforma Obywatelska szła do wyborów z bardzo jasnym, sprecyzowanym przekazem dotyczącym systemu opieki zdrowotnej. Zacytuję: „Zagwarantujemy bezpłatny dostęp do opieki medycznej i zlikwidujemy NFZ".


Ostatnio w Sejmie minister zdrowia Bartosz Arłukowicz przedstawił informację w sprawie planowanych zmian reformujących Narodowy Funduszu Zdrowia. Informacja to jednak zbyt dużo powiedziane, ponieważ posłowie nie usłyszeli żadnych konkretów. Minister przemilczał zasadnicze kwestie, które są przyczyną najważniejszych problemów opieki zdrowotnej. Powtórzył w zasadzie to o czym mówi już od dłuższego czasu, tylko nadal nie wiadomo kiedy te zmiany miałaby wejść w życie ani jakie realne korzyści przyniosą dla pacjentów.

Minister poinformował, że jego zamiarem jest rozdzielenie funkcji płatnika od funkcji regulatora i kontrolera, a więc likwidacja centrali NFZ z przeniesieniem jej kompetencji na poziom oddziałów regionalnych. W to miejsce miałby zostać powołany Urząd Ubezpieczeń Zdrowotnych, który zajmie się m.in. nadzorem nad regionalnymi funduszami, wyceną świadczeń oraz kontrolą ich wykonywania.


Mówił także o przeniesieniu wielu kompetencji w zakresie ochrony zdrowia na poziom wojewódzki. Nie sprecyzował jednak, gdzie dokładnie mają być umieszczone – w samorządach województw czy też u wojewodów. Uzasadniał, że ludzie w regionach powinni mieć realny wpływ na planowanie polityki zdrowotnej na danym terenie. Tylko czy nie jest to aby zawoalowana próba przeniesienia odpowiedzialności? Powstają także pytania o to jakie będą metody oceny jakości leczenia przez świadczeniodawców? Czy premiowanie szybkości leczenia nie będzie skutkowało niechętnym przyjmowaniem starszych i schorowanych pacjentów, których leczenie wymaga dłuższego czasu?


Minister Arłukowicz zapowiedział również przygotowanie regionalnych planów zapotrzebowania zdrowotnego oraz planowanie inwestycji medycznych na poziomie wojewódzkim. Będzie to dotyczyć tylko podmiotów świadczących usługi medyczne finansowane ze środków publicznych. Wreszcie elementem tej „reformy" miałyby być kolejne zmiany w ustawie refundacyjnej. Pojawiają się jednak zasadnicze wątpliwości, co do zamiarów ministra. Czy aby nie spowodują kolejnego zmniejszenia kwot refundacji wypłacanych przez NFZ, a tym samym zwiększenie dopłat do leków ze strony pacjentów?

 

Należy zwrócić uwagę na następujące kwestie: poziom finansowania ochrony zdrowia ze środków publicznych, przenoszenie kompetencji zdrowotnych na poziom województw i wreszcie wzrost obciążeń pacjentów z tytułu odpłatności za leki. Od paru lat, mimo wzrostu środków pochodzących ze składek zdrowotnych, mamy do czynienia ze wzrostem zobowiązań w placówkach ochrony zdrowia, które wyniosły na koniec 2012 roku ponad 11 mld zł, a ostatnio mówi się o kwocie 13 mld złotych. Widać więc olbrzymią dynamikę wzrostu zadłużenia. Problem ten dotyczy nie tylko samodzielnych publicznych placówek, ale także szpitali niedawno przekształconych w spółki prawa handlowego. Mimo tego, że od lat trwa nacisk by racjonalizować wydatki na zdrowie, a szpitale są wręcz przymuszane do przekształceń w spółki, zobowiązania te stale rosną. Niestety środki publiczne przeznaczane na ochronę zdrowia mimo, że ich wartość przekroczyła już znacznie kwotę 60 mld zł, są wyraźnie niższe niż w wielu krajach Europy. Powoduje to limitowanie świadczeń zdrowotnych i zaniżanie ich cen przez NFZ. To z kolei wpływa na wydłużanie kolejek do leczenia i zadłużanie się szpitali.


Platforma z PSL-em wkraczają w szósty rok rządzenia. Szkoda tylko, że zapomnieli o swoich obietnicach wyborczych i mimo stale powtarzanych przez ministra Arłukowicza zapowiedzi, trudno mówić o realnej reformie NFZ. Tak naprawdę regionalne Fundusze to przecież dawne kasy chorych. Zaś Urząd Ubezpieczeń Zdrowotnych przypomina Urząd Nadzoru Ubezpieczeń Zdrowotnych i po części Krajowy Związek Kas Chorych.


Ministrowi brakuje wizji, jasnego planu, mapy drogowej wyjścia z kryzysu systemu opieki zdrowotnej. Obawiam się, że obietnice ministra mogą podzielić los tych, złożonych w 2008 r. przez premiera Donalda Tuska podczas Białego Szczytu, które dotyczyły wzrostu składki o 1% od 2010 r. Mamy już 2013 rok a obietnice wciąż nie zostały spełnione.

 

Stanisław Karczewski
wicemarszałek Senatu RP