Zyta Gilowska: 300 mld zł dla Polski z funduszy unijnych to była propoaganda

„W okresie kryzysu rząd zaburzał gospodarkę poprzez olbrzymie zadłużenie i złą politykę własnościową" – powiedziała Zyta Gilowska w wywiadzie dla „Gazety Polskiej Codziennie". „Część naszego wzrostu jest po prostu efektem finansowego dopingu" – dodała. Zdaniem b. minister finansów takie możliwości się wyczerpały, więc rząd zdecydował się podwyższyć podatki i składki. Efektem tego jest osłabienie gospodarki.

 

„Polska się rozwija na przekór przeciwnościom, ponieważ mamy olbrzymi potencjał wzrostu. My po prostu nie pękamy" – zaznaczyła Gilowska. Dzieje się tak, pomimo że – jak mówiła – rząd Tuska nie dba o „budowę infrastruktury wzrostu". B. wicepremier krytykowała rząd m.in. za pękającą nawierzchnię autostrad, katastrofalny stan kolei, energetyki i nietrafione pomysły zmiany podatków.

 

Zyta Gilowska była pytana o plany rządu wsparcia rezerwami Narodowego Banku Polskiego poprzez Międzynarodowy Funduszu Walutowy dla zagrożonych krajów strefy euro. „Osobiście, gdyby to zależało ode mnie, nigdy bym się na to nie zgodziła" – odpowiedziała. Przywołała opinie rządzących w licznych krajach UE, szefa Eurogrupy Jeana-Claude'a Junckera czy szefowej MFW, że potrzebna jest inna kolejność działań – „najpierw Europa powinna skonsolidować swoje możliwości i powiększyć dostępny fundusz ratunkowy, łącząc Europejski Mechanizm Stabilizacyjny, który ma powstać w lipcu i dysponować 500 mld euro, z istniejącym już Europejskim Funduszem Stabilizacji Finansowej, w którym jest 250 mld euro". Przeciw temu oponują jednak Niemcy. „Widać, że nie wszystko jest uzgodnione i nawet bezpośrednio zainteresowani nie są zbyt chętni do przekazywania własnych pieniędzy, tylko premier Polski natychmiast, awansem zadeklarował, że my w to wchodzimy" – zaznaczyła.

 

B. Minister Finansów odniosła się także do złożonej podczas kampanii wyborczej obietnicy PO 300 mld zł dla Polski z funduszy europejskich. „Bardzo bym chciała, żeby te 300 mld zł było realne, ale nie ulega wątpliwości, że to była prymitywna propaganda. Sam komisarz Lewandowski, który w tych spotach wyborczych występował, przyznał, że to były głupoty przedwyborcze" – powiedziała.

 

 

źródło: www.pis.org.pl