Marszałek Senatu RP Stanisław Karczewski gościem Radia Zet.

W dniu 25 kwietnia br. Marszałek Senatu RP Stanisław Karczewski był gościem Konrada Piaseckiego w programie "Gość Radia ZET".

Konrad Piasecki: Marszałek Senatu Stanisław Karczewski. Co to za porozumienie, w którym nie uczestniczą ci, którzy protestują i z którymi porozumiewać by się należało?

Stanisław Karczewski: Porozumienie jest skierowane do wszystkich osób...

Ale to nie jest porozumienie, to jest umowa, to jest jakaś deklaracja rządu. Natomiast nie porozumienie. Jak można nazywać to porozumieniem?

W Centrum Dialogu odbyło się spotkanie, na które zresztą wszyscy ci, którzy są w tej chwili w Sejmie, byli zaproszeni.

Ale nie przyszli

.No tak, ale to bardzo ładny gest, że jednak pani minister Kopcińska najpierw pojechała do nich z tym porozumieniem.

Widział pan minister Kopcińską czy nie?

Widziałem.

Dobrze sobie radziła?

To nie nam oceniać, czy dobrze, czy nie. Miała bardzo dobre intencje i przyszła z bardzo dobrym porozumieniem.

Przyznaję, że sytuacja jest trudna, ale...

Ja bym proponował, żeby pan redaktor później sobie jeszcze raz odtworzył to i wyłączył obraz. i tylko posłuchał tego, co tam się działo. Zupełnie inne odczucia będziemy mieli. Widzimy w tle osoby niepełnosprawne, a wózkach, jest to obraz bardzo...

No dobrze, minister Kopcińska pojechała, zapraszała ich. Oni z tego zaproszenia nie skorzystali, ale w takim razie skoro się coś podpisuje nie z tymi, którzy protestują, no to nie ma porozumienia, bo oni wciąż protestują i wciąż żądają spełnienia ich postulatów.

Jeden z tych postulatów został spełniony. I wczoraj w tej propozycji złożonej przez panią minister Joannę Kopcińską również były deklaracje co do dalszych rozwiązań.

Ale pan się czuje komfortowo, kiedy rząd pomija w porozumieniu tych, którzy tak naprawdę walczą i wywalczyli część ustępstw?

Dlaczego? To dla nich jest.

Ja rozumiem, że oni z tego skorzystają. Ale to może z nimi by się należało porozumieć.

Ale pani minister przyszła najpierw do nich. Gdyby doszło do podpisania w Centrum Dialogu tego porozumienia i później pani minister przyszłaby do protestujących, byłoby to nieeleganckie. Natomiast przyjście najpierw do nich z tym porozumieniem wychodzącym naprzeciw... Nie może być porozumienia zero-jedynkowego: "Albo wszystko spełniacie, albo nie" - gdzie tutaj jest przestrzeń do dialogu, rozmowy.

Ale porozumienie może być albo z tymi, którzy protestują i tylko z tymi, z którzy protestują. A wszystko inne nie jest porozumieniem.

Ale porozumienie dotyczy olbrzym...

Bo się nie porozumiano!

Porozumiano się i stworzyliśmy coś, co jest naszym większym sukcesem. Jest też Centrum Dialogu, w którym jest miejsce na rozmowę.

Wie pan, jak to wygląda? Jakby zasada "dziel i rządź", divide et impera, teraz dotyczyła środowisk niepełnosprawnych i jakby rząd mówił: "Są dobre środowiska niepełnosprawnych i złe. Te, które z nami rozmawiają, są dobre, a te, które z nami nie rozmawiają, protestami, są złe".

Wszystkie środowiska mają takie same potrzeby, takie same oczekiwania i należy to uwzględnić. Żeby dojść do porozumienia, trzeba prowadzić dialog. Nie można tylko protestować i nie podejmować dialogu. Potrzeba rozmowy, potrzeba dialogu, potrzeba życzliwości, potrzeba ustępstw z jednej i z drugiej strony.

A wie pan, co a propos dialogu mówi poseł Pięta, poseł PiS-u? Że z zachowaniem ostrożności straż marszałkowska powinna wynieść protestujących i przekazać policji.

Nie podpisuję się pod tym, jest to zły wpis. Widziałem. Nie powinno to mieć miejsca.

To jak sobie poradzić z protestującymi?

Rozmawiać. Ja myślę, że do takiego dialogu dojdzie, że będziemy rozmawiać i że dojdziemy do porozumienia.

A nie myśli pan, że drogo płacicie i jeszcze drożej zapłacicie za te wszystkie hasła: "Wystarczy nie kraść", "Mamy sukces gospodarczy", "Jest fantastycznie", "Budżet jest w fantastycznej kondycji"? Takich grup jak ci nieszczęśni opiekunowie niepełnosprawnych będzie coraz więcej.

Sytuacja gospodarcza i sytuacja finansów publicznych jest dobra, ale to nie znaczy, że możemy...

Jak jest dobra, to będą mówili: "Dajcie, podzielcie się"

Ja używam słowa "dobra", ale nie "bardzo dobra", nie "idealna", nie "najlepsza". Nie stajemy się nagle krajem bogatym. Jesteśmy krajem, który cały czas się rozwija, dobrze się rozwija. I z tego wszyscy powinniśmy się cieszyć, mamy dobrą sytuację, z tego też powinniśmy się cieszyć.

Ale to może w związku z tym nie warto jednak przesadzać z propagandą sukcesu?

Ale to nie jest propaganda sukcesu.

Nie...

Ale to co, mamy mówić, że jest źle, że niedobrze?

Macie mówić, jak jest. A nie przez cały rok np. pompować, że fantastyczna kondycja budżetu, nadwyżka, nadwyżka, nadwyżka, i potem w grudniu nagle ta nadwyżka staje się...

Nie mówimy, że fantastyczna, mówimy, że dobra, mówimy, że dobrze się rozwijamy, że dobrze sobie radzimy z finansami...

Ale potem na koniec roku okazuje się, że deficyt budżetowy znowu jest trzydzieści parę miliardów.

No, to jest sukces, jeśli z 50 spada na 30.

Inne kraje Europy mają nadwyżki budżetowe albo zero. Bo jest boom gospodarczy i można by było zacisnąć pasa.

Rozwijamy się i dobrze, że się rozwijamy. I mamy dobre wyniki finansowe, mamy dobre wskaźniki inne, mamy najniższe bezrobocie od wielu lat.

"To dawajcie".

To nie jest kwestia dawania, tylko rozsądnego dzielenia tego, co mamy. Musimy to rozsądnie robić. Musimy cały czas dbać o finanse publiczne. I to robimy.

To jeszcze jedno pytanie a propos dialogu. Jak pan zobaczył wicepremier ds. społecznych Beatę Szydło na flisackiej łodzi w czasie tego protestu niepełnosprawnych, nie pomyślał sobie, że z solidarną Polską ma to niewiele wspólnego?

Ja widziałem to zdjęcie w jednym z tabloidów i uważam, że tabloid zachował się w sposób skandaliczny, bardzo nieelegancki.

Ale to zdjęcie było z Kancelarii Premiera!

Ale podpis pod tym zdjęciem był po prostu skandaliczny. Przestanę prenumerować tę gazetę, nie będę do niej w ogóle zaglądał.

To "Fakt" chyba był.

Nie będę czytał tego pisma, tej gazety. Bardzo nieelegancko.

Problem chyba nie w piśmie, tylko w tym, co robi wicepremier ds. społecznych w czasie tego protestu. Pływanie po Dunajcu jest najgorszym pomysłem na spędzenie weekendu wtedy.

Spotykamy się z mieszkańcami, wyjeżdżamy, wszyscy politycy PiS-u są w Polsce. Jeździmy, spotykamy się, będziemy to robić, będziemy prowadzić dialog. Wychodzimy z dialogiem, chcemy rozmawiać.

Ale to dialogujcie, a nie pływajcie po Dunajcu.

Ale jeżeli jest otwarcie sezonu, ja byłem w ten weekend na Mazurach.

I co pan robił efektownego?

Robiłem spacer, też pływałem łódką. Ale też rozmawiałem, przeprowadziłem dziesiątki...

To jest właśnie ten brak wrażliwości, który kiedyś zarzucaliście Bronisławowi Komorowskiemu.

Mamy wszyscy pójść do protestujących? Był pan prezydent, był pan premier, była pani minister, był pan wiceminister...

Ale co by się stało, gdybyście wszyscy tam poszli?

No jak możemy wszyscy chodzić!

Ale Beata Szydło nie powinna tam pójść, wicepremier ds. społecznych, która nie ma żadnego resortu? Właśnie wydaje mi się, że jest najbardziej predestynowana do tego, żeby tam iść.

To jest pana zdanie, pani premier pracuje, bardzo intensywnie pracuje w różnych obszarach.

A nad czym pracuje?

Proszę zaprosić panią premier i porozmawiać. Ja wiem, że bardzo ciężko i intensywnie pracuje.

Ale proszę powiedzieć, nad czym. Bo nikt tego nie wie.

Nie wie pan?

Nie wiem.

A nie słuchał pan tego, o czym mówiła pani premier w poprzednią sobotę na naszym spotkaniu politycznym? Przedstawiła program, spotyka się z masą różnych organizacji...

No dobrze, to już wiemy, co robi pani premier. Ale chciałem zapytać, co się z panem stało przez ostatnie miesiące, tygodnie? Strasznieśmy się długo nie widzieli!

To pan mnie tak często zapraszał?

Oczywiście. Jakoś pan się pod ziemię zapadł. Jakby dobra zmiana zaczęła być panu niemiła.

Dlaczego? Dobra zmiana funkcjonuje...

Jakby pan wiarę stracił w coś.

Nie. Wiary nie straciłem.

Wciąż pan w dobrą zmianę wierzy?

Jestem przekonany, że to jest dobra zmiana.

Uważa pan, że wszystko idzie fantastycznie, jak po maśle?

Na pewno nie idzie wszystko idealnie, nie idzie wszystko dobrze, mamy różne kłopoty, różne problemy. Ale po to jesteśmy, żeby je rozwiązywać. Tak że bardzo intensywnie pracujemy. Ja mam bardzo dużo pracy swojej w Senacie. Zmniejszyłem faktycznie - bo pan pyta się o moją działalność medialną.

Dlaczego?

Bo mam bardzo dużo obowiązków, nie daję rady.

Ale zawsze pan miał dużo obowiązków jako marszałek Senatu.

Mam coraz więcej.

Mam wrażenie, że to wycofanie się z walki o prezydenturę Warszawy skrzydła panu podcięło.

Nie, poczułem się bardziej swobodny i właśnie mam więcej różnych pomysłów i więcej pracy.

Dlaczego pan się wycofał?

Przeanalizowaliśmy wszystko dokładnie, porozmawiałem z żoną, z panem prezesem. I postanowiliśmy, że nie będę startował.

Czyje zdanie jest najważniejsze?

Moje.

A na drugim miejscu żony czy prezesa?

No, w tym wypadku chyba żony, a później prezesa.

Czyli żona nie chciała być prezydentową Warszawy?

Nie, rozmawialiśmy, wie pan, mamy swoje rodzinne zobowiązania... Ale mam bardzo dużo pracy w Senacie, chcę i będę robił wszystko, żeby Senat był coraz bardziej widoczny, coraz bardziej aktywny.

I Patrykowi Jakiemu, rozumiem, w kampanii pan pomoże?

Oczywiście. Jak tylko będę mógł, pomogę. Będę go wspierał. Będę wspierał każdego kandydata, bo jeszcze oficjalnie nie ma.

Już pan powiedział, że Patryk Jaki, wszyscy wiemy.

Nie ma.

Jest, bo w piątek była decyzja.

Była decyzja, o której jeszcze nie poinformowaliśmy. Będzie decyzja komitetu politycznego, bo jeszcze musi komitet polityczny musi postawić kropkę nad i, postawi kropkę nad i i wszystkie kandydatury we wszystkich szesnastu dużych miastach przekażemy...

Ale pan nie ma wątpliwości, że będzie to Jaki.

Ja uważam, że to bardzo dobry kandydat, wygra wybory, jestem przekonany, będę wspierał każdego kandydata, który zostanie zaprezentowany, albo pojutrze... Myślę, że przed weekendem to nastąpi. Mogę tyle powiedzieć, choć nie mam stuprocentowej pewności.

I będzie to Patryk Jaki w Warszawie.

Panie redaktorze, zobaczymy..

Powie pan, panie marszałku, wreszcie prezydentowi dzisiaj, żeby zapomniał o tym referendum konstytucyjnym? Że PiS się na to po prostu nie godzi?

Nie, tak nie powiem, ale będziemy rozmawiali o różnych wariantach.

Ale pan jest przeciwnikiem tego referendum?

Ja nie jestem zwolennikiem tego referendum.

I powie pan to prezydentowi?

Ja już nie raz mówiłem, nie raz rozmawialiśmy...

I powie pan: "Andrzeju, nie zgłaszaj tego projektu, bo go odrzucimy".

Pan prezydent powiedział o tym projekcie, zaplanował...

Strasznie go zwodzicie, biednego prezydenta.

Dlaczego?

Jakieś uniki robicie, omijacie. On ma pomysł, a wy tak: "Nie jesteśmy zwolennikami". Może lepiej powiedzieć mu wprost: "Proszę, nie zgłaszaj projektu, bo Senat go odrzuci".

To też jest możliwe teoretycznie.

Nawet praktycznie też jest możliwe.

Teoretycznie i praktycznie - ma pan rację absolutną. Spójrzmy, co wydarzyło się w przeszłości.

Co referendum, to nieudane. Z wyjątkiem unijnego.

Ja mówię tylko o tych propozycjach przeprowadzenia referendum na wniosek prezydenta. Raz pan prezydent świętej pamięci Lech Kaczyńskich, PO nie zgodziła się na przeprowadzenie referendum w sprawie prywatyzacji szpitali. Później był wniosek Andrzeja Dudy o przeprowadzenie referendum i pana Bronisława Komorowskiego, prezydenta, przeprowadzenie referendum, które był klapą - 7%. To była klapa demokracji, porażka demokracji.

I powie pan Andrzejowi Dudzie: "Nie róbmy kolejnej klapy".

Nie, będziemy się zastanawiali...

No to co pan powie?

To, co powiem, ja w tej chwili tego nie powiem panu. Ale będziemy rozmawiali o wszystkich aspektach, o wszystkich możliwych. Spektrum tych możliwości jest bardzo szerokie i będziemy rozmawiali o wszystkich możliwościach.

Pańskim zdaniem szanse na to, że to referendum się odbędzie, w procentach dzisiaj są jakie?

Nie chcę określać w procentach. Jestem na godzinę jedenastą umówiony. Godzinę będziemy rozmawiali na ten temat.

Stanisław Karczewski, bardzo dziękuję.

Bardzo dziękuję, panie redaktorze, życzę państwu dobrego dnia.

 

Źródło: Radio Zet

Foto: Print Scrn Radio Zet