Minister Arłukowicz unika dziennikarzy, stał się prawie całkowicie niewidzialny

Od niespełna roku zapowiadana przez premiera Donalda Tuska rekonstrukcja rządu rozpoczęła się sama. Najpierw zegarek ministra Nowaka, a potem wielka afera przetargowa, wymusiły na premierze zmiany i pojawiła się nadzieja na odwołanie bardzo źle ocenianego przez opinię publiczną ministra zdrowia - Bartosza Arłukowicza. Przy okazji rekonstrukcji rządu padały pewne nazwiska. Premier miał więc wybór i mógł dokonać zmiany. Niestety tak się nie stało, a szkoda, ponieważ Bartosz Arłukowicz jest całkowicie pasywnym ministrem. Przez ostatnie dwa lata nie podjął ani jednej poważnej inicjatywy legislacyjnej, choć wiem, że co najmniej jedna niezła ustawa - o zdrowiu publicznym, leży w ministerialnej szufladzie. Minister Arłukowicz rzadko pojawia się podczas posiedzeń komisji zdrowia, a w trakcie posiedzeń sejmowych bierze jedynie udział w głosowaniach. Unika dziennikarzy, stał się prawie całkowicie niewidzialny.


Wyniki badań nastrojów wśród mieszkańców UE Barometr Watch Health Care także są bezlitosne dla ministra Arłukowicza. Polacy znajdują się na samym końcu listy i są jednym z narodów najgorzej oceniającym system ochrony zdrowa w swoim kraju. Ponad 90% wyraża się krytycznie o systemie i widzi liczne zagrożenia.


W ostatnim czasie często biorę udział w różnego rodzaju debatach eksperckich, konferencjach i sympozjach, które cieszą się dużym zainteresowaniem. Niestety nie samego ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza, który oddelegowuje swoich zastępców, a ci, niestety, niczego ciekawego ani konkretnego do tych rozmów nie wnoszą. To kolejny dowód na pasywność Pana ministra, która zapewne wynika z faktu, że jako były członek SLD, w nowym ugrupowaniu nie ma odpowiedniego zaplecza politycznego. Co więcej, z rozmów kuluarowych z posłami i senatorami PO wiem, że bardzo wielu z nich podziela krytyczną ocenę ministra. Minister nie wywiązuje się także z obietnic. Zbliża się koniec roku, a NFZ wciąż nie został zlikwidowany, nie przygotowano także ustawy implementującej dyrektywę o leczeniu transgranicznym.
Pod koniec listopada uczestniczyłem w debacie zorganizowanej przez doradcę Prezydenta RP ds. zdrowia, Pana ministra Macieja Piróga.


Dotyczyła ona funkcjonowania Ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym. Wprowadziła nowoczesne rozwiązania, miedzy innymi możliwość jazdy w zespołach wyjazdowych ratowników medycznych w miejsce lekarzy. Dzięki tej ustawie wiele krajów europejskich zazdrości nam sprawnie funkcjonującego pogotowia ratunkowego. Uczestnicy debaty zwrócili jednak uwagę na dwa tzw. wąskie gardła. Pierwsze powstaje na styku nocnej i świątecznej pomocy medycznej, a drugie na styku pogotowia i SOR-ów. W dużej mierze przysłużył się do tego NFZ, który w wyniku swoich działań doprowadził do zmniejszenia ilość punktów świadczących nocną i świąteczną pomoc medyczną o prawie tysiąc w skali całego kraju. Drugie „wąskie gardło", to źle finansowane Szpitalne Oddziały Ratunkowe. Są bowiem w Polsce takie SOR-y, które przyjmują 10 pacjentów na dobę, ale są również takie, które przyjmują grubo ponad stu. Dlatego konieczne są rozwiązania ustawowe, a konkretnie ustawa o sieci szpitali.


Podczas debaty przypomniano, że autorem tej dobrej ustawy był minister prof. Zbigniew Religa i jego zastępcy Bolesław Piecha oraz Jarosław Pińkas. Warto zwrócić również uwagę na fakt, że w wyniku tego rozwiązania przedszpitalne ratownictwo medyczne zaczęło być finansowane z budżetu państwa i dzięki temu w NFZ pozostało ponad miliard złotych więcej na inne cele.


Korzystając z okazji życzę wszystkim Koleżankom i Kolegom, radosnych, rodzinnych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia oraz tego, by w Nowym 2014 Roku, sytuacja w służbie zdrowia wreszcie, choć trochę, poprawiła się.

 

Stanisław Karczewski

wicemarszałek Senatu RP