Wywiad z wicemarszałkiem Senatu RP Stanisławem Karczewskim - cz. 2.

W jednej ze swoich wypowiedzi wyraził Pan nadzieję, że w „najbliższych wyborach uda się odsunąć szkodników od władzy", co dokładnie, albo kogo miał Pan na myśli?

S.K. Mam absolutną pewność, że obecna władza wyrządziła wiele krzywdy i najzwyczajniej w świecie się nie sprawdza. Tak na szczeblu centralnym, jak i samorządowym. Rząd nie wywiązał się z obietnic. Donald Tusk nie wprowadził podatku liniowego, zamiast obniżenia podatków mamy podwyżki, zamiast likwidacji NFZ umocnienie pozycji tej instytucji. Nie widać tych setek kilometrów obiecanych autostrad, a zamiast tego stan dróg zarówno starych, a w wielu przypadkach i tych nowo wybudowanych jest fatalny.

 

Przypomnijcie sobie Państwo jak w trakcie kampanii wyborczej Donald Tusk drwił z Jarosława Kaczyńskiego apropos cen jabłek, chleba czy cebuli. Tymczasem to właśnie za rządów PO i PSL benzyna kosztuje 6 zł i wszystko wokół nas drożeje- gaz, elektryczność, czynsze. Każdy z nas odczuwa to w swoim portfelu. Jednocześnie źle się dzieje z naszą demokracją. Platforma próbuje zniszczyć opozycję, unicestwić ją. Przy poparciu większości mediów mainstreamowych debata w Polsce dotyczy krytyki PiS i prezesa Kaczyńskiego. Nie mówi się zbyt wiele o Amber Gold, pod dywan zamieciono aferę hazardową czy stoczniową. Zakłada się podsłuchy, a inwigilacja zatacza coraz szersze kręgi, o czym mówią raporty europejskich instytucji. Ogranicza się wolność słowa, a wyrok skazujący dla twórcy strony AntyKomor.pl ma być sygnałem dla wszystkich tych, krytykują obecną władzę. Pan Frycz za to, ze żartował z różnych sytuacji i gaf prezydenta została skazany. Szydercy śp. Lecha Kaczyńskiego, który przyjął na siebie niezliczone obelgi i zniewagi mieli zielone światło. Tak dziś w Polsce rozumie się równość wobec prawa.

 

Podobnie jest na poziomie samorządu, gdzie również nie rozmawia się z opozycją i próbuje się eliminować ją z życia publicznego. Powstają pewnego rodzaju „układy", które w ewidentny sposób ma sprzężenie z władzą centralną. Po dojściu do władzy PO i PSL zatrudnienie w administracji wzrosło o około 100 tysięcy osób, tyle utworzono synekur. Zapewne zostały one skrupulatnie wyselekcjonowane. Zapewne to ci którzy mają głosować i pracować na obecnie rządzących. Takie same zjawiska można zaobserwować na szczeblu samorządowym, gdzie zatrudnia się głównie ideowo przychylnych ludzi. Kto ma legitymację PiS nie może liczyć na żadną pomoc czy przychylność. Taka sytuacja przypomina czasy PRL-u, choć mam wrażanie, że w końcowej fazie funkcjonowania tego systemu było lepiej niż obecnie.