Zapisy nowej ustawy są niekorzystne dla pacjentów.

1 stycznia tego roku zaczęła obowiązywać fatalna w skutkach ustawa dotycząca refundacji leków, przygotowana przez byłą minister zdrowia z Platformy Obywatelskiej, obecnie Marszałek Sejmu RP - Ewę Kopacz. Chaos wokół recept to tylko czubek góry lodowej problemów jakie ona za sobą niesie. Kolejne to wzrost cen leków i ograniczony dostęp do medykamentów.

 

2 grudnia uczestniczyłem w nadzwyczajnym posiedzeniu Naczelnej Rady Lekarskiej w Warszawie, które poświęcone było problematyce związanej właśnie z tą ustawą. Wszystkie środowiska lekarskie nie kryły oburzenia. Wtedy też podjęto decyzję o proteście. Protest zresztą okazał się skuteczny, rząd ugiął się i zdecydował znieść niekorzystne dla lekarzy przepisy. Reszta pozostanie bez zmian, co oznacza utrudnienia dla aptekarzy i jest bardzo niekorzystne dla pacjentów.

 

Chory, który kupuje paski do badania poziomu cukru we krwi (glukometry), w ubiegłym roku płacił za nie 3 zł. W tym roku farmaceuta zażąda w aptece 47 zł. Pada pytanie: kto na tej ustawie zyskuje? Zyskują te firmy, którym udało się wynegocjować z Ministerstwem Zdrowia korzystne dla siebie warunki refundacji. Niektóre z nich bardzo dużo na tym zarobiły, nawet kilkanaście milionów złotych w ciągu jednego dnia (wzrost cen akcji).

 

Specjaliści PO od piar robią teraz wszystko, żeby nowelizację ustawy przekuć w sukces rządu. Jednak tym razem, ten zabieg chyba im się nie uda.